Śladami Jana z Czarnolasu

W jeden z pięknych październikowych dni wybraliśmy się na szkolną wycieczkę śladami Jana Kochanowskiego. Najpierw udaliśmy się do Kazimierza Dolnego – uroczego miasteczka położonego malowniczo nad Wisłą. Na Rynku powitały nas piękne renesansowe kamieniczki. Następnie wyruszyliśmy w stronę farnego kościoła, mijając po drodze pomnik kundelka . W farze obejrzeliśmy m.in. najstarsze w Polsce drewniane organy. Potem wspięliśmy się na Górę Trzech Krzyży. Widok przepiękny: czerwone dachy Kazimierza, domki, złociste drzewa, wody Wisły, ludzie maleńcy jak mrówki. Czy Jan Kochanowski też niegdyś widział to, co my? Gospodarując w pobliskim Czarnoleskie, odwiedzał Kazimierz zapewne niejednokrotnie.

Kolejną atrakcją naszej podróży był rejs Wisłą do Janowca, gdzie w pobliżu przystani czekała na nas „Ciuchcia", która zawiozła nas do wzniesionego w XVI w. zamku. Był on siedzibą magnackich rodów Firlejów, Tarłów i Lubomirskich. Gościł w nim Jan Kochanowski, zapraszany przez Andrzeja Firleja. W zamku mieszkała kiedyś piękna, lecz nieszczęśliwa Helena Lubomirska, której duch podobno snuje się teraz po zamkowych murach jako Czarna Dama. Pomyszkowaliśmy trochę po janowieckim zamku, mając nadzieję ją spotkać. Weszliśmy nawet na krużganki, gdzie z perspektywy dawnej „Sali Rycerskiej” obejrzeliśmy panoramę doliny Wisły ze Skarpą Dobrską, zwaną tu „Kosmalichą”. Następnie mieliśmy okazję wniknąć w atmosferę dworu ziemiańskiego z XVIII w., oglądając jego wnętrza.

Następnie pojechaliśmy do Zwolenia. To tutaj spoczywają doczesne szczątki Jana Kochanowskiego złożone w krypcie miejscowego kościoła. W Centrum Regionalnym poznaliśmy wiele ciekawostek o życiu poety.

Ostatnim punktem naszej wycieczki był Czarnolas – ze słynnym w całej Polsce Muzeum Jana Kochanowskiego. Przed frontem dworu powitał nas pomnik poety, a piękny lipowy park zachęcał do spaceru. "Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczyń sobie..." -tak pisał Jan Kochanowski, rozsławiając swoją lipę czarnoleską. Wprawdzie tamtej lipy już tu nie ma, ale klimat pozostał. Dziś na miejscu, gdzie niegdyś rosło to słynne drzewo, leży głaz, na którym każdy z nas, zgodnie z zachętą poety, choć na chwilę próbował przysiąść, by odpocząć przed powrotem do domu.